6 DH Enigma
www.6dhenigma.pl

FAQ Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj
Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Szukaj

Gawędy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 6 DH Enigma Strona Główna -> kącik zastępowego
Autor Wiadomość
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:41, 03 Lis 2006    Temat postu: Gawędy

Zwycięstwo Antka

Pewnego dnia na zbiórce drużyny wszyscy byli bardzo podenerwowani, gdyż omawiano projekt zawodów. Niedawno odbyły się już jedne takie zawody w puszczaniu latawców, ale teraz, gdy jesienne deszcze nie pozwalają robić wycieczek, zawody te trzeba zorganizować w pomieszczeniu. Po długich naradach , postanowili, że zawody będą dotyczyć odbijania piłeczki pingpongowej paletka o ścianę. Wygra ten, kto więcej razy odbije. Postanowiono zaprosić na nie wszystkie drużyny, oraz uczniów szkoły. Program zawodów miał być następujący:
1.Odbijać piłeczkę od ściany 10 lewa ręką.
2.Odbic i złapać rzuciwszy pod łokciem.
3.Odbic i złapać rzuciwszy pod nogą.
4. odbić i złapać stojąc tyłem do ściany i rzucając ponad głową.
5.Rzucić o ścianę , okręcić się i złapać.
Kto szczęśliwie skończy bez skuszenia całą partię zaczyna od początku. Kto wytrwa najdłużej ten wygra. Minęły dwa tygodnie. W czasie tych dni piłeczka zapanowała w szkole. Wszyscy ćwiczyli. Więc gdy nastał wyznaczony dzień, w dużej sali gimnastycznej zebrało się tak wiele widzów i zawodników, że ledwie się pomieścili. Sporo się harcerze i kierownik szkoły napracowali, zanim każdy zawodnik dostał swoje miejsce. Wreszcie ktoś zagrał na trąbce i zawody się rozpoczęły. Jeden z sędziów gwizdał w odstępach i ogłaszał nazwę "klasy", a a wszyscy zawodnicy wykonywali ćwiczenie. Co to były za zawody! Stanęło około 30 osób. Cisza panowała, tak się wszyscy przejęli zawodami.
Ooo.. - pogardliwie zajęczała z jednego kąta grupka malców, ujrzawszy turlającą się po podłodze piłeczkę. Zawstydzony zawodnik odchodzi na bok, tak aby nie przeszkodzić innym. Wnet potem jedni po drugich zaczęli odpadać zawodnicy. Zbliżał się finał. Jeszcze tylko 5 osób zostało. Jeszcze 4, jeszcze 3.. Ale ta trójka była trójka prawdziwych mistrzów. Zosia, siódmoklasistka, słynęła że najtrudniejsze odbijanie wykonuje tyle razy ile tylko chce. O Antku przybyli koledzy wiedzieli, że jest najsprytniejszym w drużynie i byli przekonani, że to on wygra. Ale ten trzeci, co on tu robi na sali? Jakim cudem jeszcze nie odpadł? Prawie wszyscy patrzyli na małego, chudziutkiego, z wykrzywioną łopatką chłopca, który poważnie i miarowo odbijał i łapał piłeczkę, pociągając od czasu do czasu nosem.
- Chudzielec się nie daje - szepnął jeden z patrzących.
- Eee.. to Fujara. Tylko fuksem się trzyma. Zaraz klapnie i zacznie beczeć. Zobaczysz. Istotnie chudzielec nie czuł się pewnie i jego ruch traciły pewność. Zaczęli nie zwracać na niego uwagi, i kibicować innym. Klęska dziewczynki przyszła nieoczekiwanie.
- Iii.. zapiszczały zawiedzione koleżanki Antek promieniał. Zwycięży na pewno- szumiało mu radośnie w głowie. Odbijając wesoło piłeczkę rzucił ironiczne spojrzenie na swego jedynego przeciwnika- małego pociągającego nosem chudzielca. Ujrzał bladą ze wzruszenia twarz ciągle smutnego chłopca. Przypomniały mu się wszystkie niedołęstwa chudzielca, usuwanie go ciągle z gier, nieprzyjęcie do drużyny, przezywania. - Prawdziwa oferma z tego Edka - pomyślał Antek. Naraz jakaś dziwna myśl nadleciała do Antkowej głowy.
- A gdyby mu się poddać? On, Antek tyle już razy był zwycięzcą, niech choć raz zostanie nim Edek. Za nic! - natychmiast zaprotestowała ambicja i piłeczka energiczniej stuknęła o ścianę. - Co by powiedziała DRUZYNA, GDYBYM PRZEGRAŁ? Popatrzył znowu na Edka. Ten , wyczerpany spojrzeniami setki ludzi, najwidoczniej tracił panowanie nad piłeczką. - Co by powiedziała drużyna? Zakołatało znów w głowie Antka . - Ale po cóż jest prawo harcerskie i dobre uczynki? Może zrobić jednak Edkowi przyjemność? Zawsze ostatni, niech choć teraz zwycięży i cieszy się. Postanowił. Uśmiechnął się i nie patrząc na Edka, odbił piłeczkę raz słabiej raz mocniej. Wytrącona z rytmu piłeczka zaczęła skakać nierówno,. Piłka Antka opadła, niezręcznie rzucona, na podłogę. Cicho zrobiło się na sali. Niespodziewane zwycięstwo Edka tak się wydały wszystkim dziwne, że dopiero po chwili zabrzmiały oklaski. Zawstydzony, lecz szczęśliwy Edek kłaniał się niezgrabnie dookoła, a radosne, czerwone wypieki coraz mocniej znaczyły się na jego wychudłej twarzy. Antek powoli wycierał spocone ręce i patrząc na Edka uśmiechał się ledwo widocznym uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:41, 03 Lis 2006    Temat postu:

Wyścig

motto
"Motyl siadając na kwiecie rozpościera skrzydła,
bo wie, ze istotą jego bytu jest lot.
Jednak nawet on - mały, bezbronny, niepewny -
ma świadomość, że w istnieniu jest jedna,
jedyna rzecz ważniejsza od lotu
- inne motyle..."

Historia, którą chciałabym wam opisać, wydarzyła się na jednym z obozów mojej drużyny. I tak naprawdę, nie jest ważne to gdzie i kiedy; tak naprawdę nie jest ważne kim dokładnie były druhny, biorące w niej udział. Ważne jest tylko to, że w drobnym ułamku sekundy, zupełnie nieświadomie pokazały nam wszystkim, czym tak naprawdę jest braterstwo...

Leniwy wiatr kołysał lekko trzcinami gęsto porastającymi piaszczyste nadbrzeże jeziora. Jasne, poranne słonko nieśmiało wychodziło zza wyraźnej linii horyzontu, napełniając cały świat wolą życia i działania. Drobne, delikatne listki buczyny rosnącej nieopodal namiotu zastępu "Endemity" grały swą codzienną, pobudkę. Chwilę później na małej leśnej polanie zabrzmiała piosenka witająca nowy dzień...

"Rano, kiedy budzę się rano,
gdy przychodzi spokojnie jasny dzień, mija sen
[...]
Rano płynę choćbym miał zginąć
z marzeń sennym odpływem w chłodnej nocy pustynię.
Płynę, płynę zanim to minie
z marzeń sennych odpływem na spokojny ocean..."

To był jeden z ostatnich dni obozowych. Dziś właściwie rozstrzygnie się, który z zastępów przez cały przyszły rok nosić będzie w prawym rogu kołnierzyka mały, własnoręcznie wyhaftowany emblemat szarotki - symbol naszej doskonałości. Rywalizacja była bardzo wyrównana, wszak to jedno z największych wyróżnień w drużynie... O wynikach mogła w znacznym stopniu przesądzić odbywająca się tego dnia olimpiada sportowa. Każda z nich wiedziała, że muszą dać z siebie wszystko, że dadzą radę, że...

Wystartowała. Jeszcze ulotną chwilę temu stała skulona w pozycji startowej, niczym maleńka poczwarka zamknięta we własnym jestestwie, a każdy drobny nerw jej ciała napięty był do granic ostateczności w wyczekiwaniu na ten mały - dla postronnego widza nieistotny - sygnał, sygnał budzący go do życia, do lotu. Drobne, rdzawe kamyczki żwiru delikatnie kaleczyły jej dłonie, nie pozwalając na całkowite, tak teraz potrzebne jej, skupienie. Gdzieś w oddali, jakby zza gęstej, mlecznej mgły, słyszała krzyki i piski zgromadzonych harcerek, gdzieś padło jej imię skandowane chyba przez zastępową, ale tak naprawdę czuła się tak, jakby jej to wcale nie dotyczyło...

Interesowała ją tylko wygrana. Wiedziała, że "Złocienie" na nią liczą, wiedziała, ze tak będzie im łatwiej, były w końcu jednym z najstarszych zastępów na obozie. Wiedziała, że młodsze, czasem niezaradne druhny z podziwem w oczach patrzyły na ich działania...

Przytłumiony dźwięk obozowej sygnałówki przeszył jej świadomość. Ruszyła. Biegła, byle szybciej, byle dalej od reszty, byle bliżej czarnego napisu META, który nieustannie pulsował gdzieś wewnątrz niej. Z początku wszystko szło dobrze, doping zastępu niósł ją jak na skrzydłach, nogi same prowadziły ku zwycięstwu. Wiedziała już, że nic nie stanie jej na drodze. W duchu zaczynała powoli widzieć siebie na najwyższym stopniu zbudowanego z drewnianych podestów podium, z drewnianym, pomalowanym żółtą farbą plakatową, ale jakże dla niej cennym krążkiem na piersi, z bukietem polnych kwiatów. Gdzieś w głębi duszy czuła nieokiełznaną radość, pozostałe reprezentantki zostały daleko, daleko w tyle, wygrała, wewnętrzny triumf przepełnił ją, pochłonął. Jej świat powoli ograniczał się li tylko do dwóch zielonych linii wyznaczających tor, przestały dochodzić do niej dźwięki z zewnątrz, pogrążyła się w całkowitej ciszy, ciszy własnego ja, ciszy własnego zwycięstwa, własnego triumfu...

Nagle... wszystko zawirowało... zupełnie niespodziewanie potknęła się...upadła...świat w jednej sekundzie stanął w miejscu... mrok.. dno... koniec marzeń... koniec snu o szarotce, maleńkim białym kwiatku... wszystko przepadło... czuła ciepło nagrzanego złotymi promieniami słońca piasku przy swojej twarzy...nie potrafiła podnieść głowy, wstać, po policzku wolno, leniwie ściekała jedna jedyna maleńka łza, niby zupełnie przypadkowa, dla niej jednak była jak rozpalone żelazo... Resztę żalu i bólu stłumiła w sobie, tylko ta jedna łezka była oznaką jej słabości...

Reszta dziewcząt z pozoru nie zwróciła uwagi na jej upadek. Ich celem również była wygrana. Klęska rywalki zwiększała ich szansę, szansę na laury, medal, kwiaty i wiwaty tłumu, szansę na poczucie się choć przez chwilę kimś ważnym, jedynym, wybranym, szansę na bycie zwycięzcą, szansę na szarotkę...

I wtedy stało się coś, co sprawiło, ze rozentuzjazmowany, rozszalały, wiwatujący tłum harcerek w jednej chwili zamilkł. Sylwia, zupełnie niepozorna, nie rzucająca się w oczy proporcowa "Siklawy", przystanęła przy leżącej na bieżni koleżance. Przerwała bieg, uklękła i podała dłoń. Wiedziała, że to oznacza przegraną w tak ważnym biegu, ale mimo wszystko nie zastanawiając się ani chwili wyciągnęła małą, mizerną, lekko drżącą rękę. Rękę, która tak naprawdę tonęła w dużej, silnej dłoni leżącej, ale która z całym dostojeństwem niosła to, co w tym momencie było jej tak bardzo potrzebne: czyste, proste braterstwo...

Jesteśmy harcerkami. Nie w piątek na zbiórce, nie na biwaku, nie na obozie, nie wtedy, gdy zakładamy mundur. Jesteśmy harcerkami tu i teraz; jesteśmy harcerkami wszędzie tam, gdzie jesteśmy; jesteśmy harcerkami każdego dnia, w każdej godzinie. Mamy Prawo, które mówi nam jak żyć. Większość z nas gdzieś w środku sosnowego czy bukowego boru wymówiła kiedyś rotę Przyrzeczenia. Pamiętasz ten moment? Pamiętasz szum drzew nisko pochylonych nad wąską, piaszczystą drożyną, spokojny, bezpieczny trzask bierwion dopalających się w życiodajnym ognisku? Wilgotny smak nocnego lasu? A pamiętasz słowa, które wtedy wymówiłaś? "...nieść chętną pomoc bliźnim...", "być posłusznym Prawu Harcerskiemu"...

Ile z nas byłoby stać na taki gest. Ile z nas potrafiłoby poświęcić coś cennego dla drugiej z nas, nawet gdy chodzi li tylko o bieg. Co dzień mijasz tysiące ludzi, którzy potrzebują właśnie twojej pomocy, twojej ręki, twojego uśmiechu. Czy zajęta własnymi sprawami, ciągle za czymś goniąca, wciąż spiesząca się, próbująca dogonić wczorajszą chwilę, dostrzegasz wokół siebie choć garstkę z nich?

Każda z nas ma własne marzenia, plany, cele. I dobrze! Tak powinno być. Tylko, że dopiero w powiązaniu z drugim człowiekiem nabierają one wagi. W oderwaniu od niego są nieważne, bezbarwne, nijakie. Dopiero ludzie nadają sens marzeniom.

Chwilę po zakończeniu biegu do Sylwii podeszła jedna z harcerek i zapytała "dlaczego"? Nie potrafiła zrozumieć jak można poświęcić możliwość wygranej dla innej osoby. Przecież to był tylko bieg, sport... Sylwia uśmiechnęła się tylko i szepnęła...

..."a za brata uważa każdego innego harcerza".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:42, 03 Lis 2006    Temat postu:

Przyrzeczenie Harcerskie

Człowiek, gdy tylko zszedł z drzewa, zaczął gromadzić się w stada. Stada takie liczyły coraz więcej ludzi gdyż małe stadka zaczęły się łączyć. Potrzebne było więcej pożywienia, więc i więcej myśliwych. Nie raz wszyscy mężowie wyruszali na polowanie, aby zaspokoić głód swoich niewiast i dzieci. Zdarzali się tacy, którzy zdobywali więcej mięsa niż inni. Najsilniejsi i najsprytniejsi wykorzystywali taż swoje zdolności w walkach, które zdarzały się między plemionami czy stadami. Aby zachęcić ich do dalszej walki na rzecz plemienia wódz szczodrze nagradzał ich publiczną pochwałą, wyższym stopniem w hierarchii stada, lub przyznawał honorowe odznaczenie, które napawało dumą każdego z jego zdobywców. Takie odznaczenia oznaczał często jakiś symbol na galowym stroju. Narodziły się medale, ordery i wiele innych odznaczeń przyznawanych nie tylko za walkę, ale także za osiągnięcia naukowe i tym podobne. Do dzisiaj można często zobaczyć na przykład żołnierzy oblepionych po szyje medalami za męstwo, wytrwałość, odwagę i tak dalej. Dlatego gdy powstał taki ruch społeczny jak skauting tam też nie mogło zabraknąć nagród za osiągnięcia. Wśród gąszczu stopni harcerskich, stopni instruktorskich, sznurów, opasek na nich znalazło się jedno małe, ale jakże wyjątkowe odznaczenie: KRZYŻ HARCERSKI. Odznaczenie, o którym każdy harcerz marzy a jeśli je ma z dumą nosi na mundurze. Jest to dodatkowo jedno z nielicznych odznaczeń, które zobowiązuje do pracy nad sobą nie tylko moralnie, ale również przyrzeczeniem harcerskim, które składa każdy, kto dostaje krzyż harcerski. Gdy skauting nie dotarł jeszcze do Polski każdy skaut składał takie przyrzeczenie nie wiążące się z odznaczeniem: Przyrzekam na swój honor uczynić wszystko, co leży w mojej mocy by spełnić obowiązek względem Boga i Króla. Nieść pomoc bliźnim w każdej potrzebie. Być posłusznym prawu skautowemu. Gdy dotarło do Polski jego składanie związało się z przyznawaniem krzyża harcerskiego. W czasie okupacji, reżimu PRL, wojen itp. przybierało różne formy takie jak: "...ślubuję na twoje ręce pełnić służbę w Szarych Szeregach, tajemnic służbowych dochować, do rozkazów się stosować i nie cofnąć się przed ofiarą życia." Albo "Przyrzekam uroczyście wobec kolegów i narodu polskiego uczyć się i pracować dla dobra Ojczyzny i sprawy socjalizmu[...]zawsze i wszędzie służyć Polsce Ludowej." Jednak dzisiejsza wersja powstała w 1919r. i brzmi ona tak: "Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym Prawu Harcerskiemu.". Chociaż niewątpliwym zaszczytem jest złożenie tego przyrzeczenia, jego dotrzymanie z pewnością może przysporzyć problemów. Do przyjęcia przyrzeczenia nie da się przygotować w ciągu kilku dni czy nawet tygodni. Dlatego powinniście już zacząć się przygotowywać do jego przyjęcia. To jest właśnie wielka niezwykłość tego przyrzeczenia - zobowiązuje ono do pracy nad sobą każdego harcerza nawet jeszcze przed jego przyjęciem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:42, 03 Lis 2006    Temat postu:

ABCD

Wiara jest wciąż żywa w sercach ludzi - pomyślał ksiądz na widok tłumu, który wypełnił kościół. To robotnicy najbiedniejszej dzielnicy Rio de Janerio przyszli na pasterkę.
Ksiądz był zadowolony. Właśnie uroczyście podchodził do głównego ołtarza, kiedy usłyszał, jak ktoś mówi:
- A, b, c, d...
Mówiło to chyba dziecko, ale powaga chwili została naruszona.
Rozdrażnieni ludzie odwracali głowy. Lecz głos nie zamilkł:
- A, b, c, d...
Ksiądz uznał, że musi natychmiast coś z tym zrobić, bo zebrani w kościele powinni się modlić w spokoju. Odszedł od ołtarza, podszedł do ławki, skąd dochodziły te pozbawione sensu dźwięki i zobaczył dzieciaka w łachmanach, który z zamkniętymi oczami powtarzał w kółko:
- A, b, c, d...
- Przestań! - rozkazał ksiądz.
Chłopak, jakby wyrwany z transu, rozejrzał się wokół przerażony. Jego twarz pokryła się rumieńcem wstydu.
- Co ty wyprawiasz? Nie widzisz, że zakłócasz nam modły?
Dzieciak spuścił głowę, z jego oczu popłynęły łzy.
- Gdzie jest twoja matka? - zapytał z naciskiem ksiądz. Chłopak spuścił głowę i odpowiedział:
- Przepraszam księdza, ale nie nauczono mnie modlitw. Wychowała mnie ulica, nie mam ojca ni matki, w dzień Bożego Narodzenia poczułem, że chcę porozmawiać z Bogiem. Ale nie znam języka, który On rozumie, dlatego wymawiam litery, które znam. Myślałem, że tam, w niebie, On będzie mógł tak poukładać te litery, by wyszły z nich słowa i zdania takie, jakie Jemu się spodobają. Chłopiec wstał.
- Pójdę sobie - powiedział. - Nie chcę dłużej przeszkadzać ludziom, którzy wiedzą, jak rozmawia się z Bogiem.
- Chodź ze mną - odrzekł ksiądz.
Wziął chłopaka za rękę i przyprowadził do ołtarza. Po czym zwrócił się do wiernych:
- Tej nocy, zanim zacznie się msza, zmówimy specjalną modlitwę. Pozwolimy Bogu, by sam ułożył to, co chciałby usłyszeć. Każda litera naszej modlitwy odpowiadać będzie takiej chwili mijającego roku, w której udało nam się spełnić dobry uczynek, lub takiej, w której odważnie walczyliśmy o nasze marzenia, lub takiej, w której jednoczyliśmy się z Nim myślą, bez słów. Poprosimy Boga, by uporządkował litery naszego życia. I by stworzył z nich słowa i zdania, które się Mu spodobają.
Ksiądz zamknął oczy i zaczął recytować alfabet, chwilę później cały kościół powtarzał zgodnie:
- A, b, c, d...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:42, 03 Lis 2006    Temat postu:

ZWYCZAJNY GEST

Pewnego dnia Mark, wracając ze szkoły, zauważył chłopca, który potykając się, upuścił wszystko, co taszczył ze sobą - sterty książek, dwa swetry, kij baseballowy, rękawice i mały kieszonkowy magnetofon. Podszedł do niego i pomógł opzbierać rozrzucone szpargały, a ponieważ, jak się okazało, szli w tym samym kierunku, pomógł chłopakowi nieść część bagażu. Po drodze Mark dowiedział się o nim nieco - miał na imię Bill, kochał gry telewizyjne, baseball i historię, miewał spore kłopoty z kilkoma innymi przedmiotami i na dokładkę właśnie rozstał się ze swoją dziewczyną.
Dotarli do domu Billa, który zaprosił Marka do środka na colę. Spędzili popołudnie razem, oglądając telewizję, zaśmiewając z tego i owego i gawędząc. W końcu Mark wrócił do siebie.
Widywali się od czasu do czasu w szkole, raz czy dwa zjedli razem lunch. Potem obaj "wylądowali" w tej samej szkole średniej, lecz spotykali się raczej sporadycznie.
Nareszcie nadszedł ostatni dzień nauki. Trzy tygodnie przed rozdaniem świadectw Bill poprosił Marka o chwilę rozmowy. Zapytał go, czy pamięta tamten dzień sprzed lat, kiedy spotkali się po raz pierwszy.
- Zastanawiałeś się kiedyś może, dlaczego targałem wtedy ze sobą do domu tyle rzeczy? Widzisz, opróżniłem swoją szafkę, ponieważ nie chciałem zostawiać po sobie bałaganu. Zabrałem mamie trochę tabletek nasennych... Chciałem popełnić samobójstwo, lecz gdy spędziliśmy trochę czasu razem, rozmawiając i śmiejąc się, zdałem sobie sprawę, że gdybym się zabił, ominęłyby mnie te chwile; te i tyle innych, które miały nadejść. Gdy pomogłeś mi pozbierać książki tamtego dnia, tak naprawdę zrobiłeś o wiele więcej... Ocaliłeś mi życie, Mark...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:43, 03 Lis 2006    Temat postu:

OKNO

Było sobie kiedyś dwóch ciężko chorych mężczyzn, którzy dzielili niewielki pokoik w pewnym szpitalu. Pokój, naprawdę mały, miał tylko jedno okno. Jeden z chorych, ten, którego łóżko znajdowało się naprzeciw okna, mógł codziennie po południu - w ramach leczenia - siadać na godzinę w swoim łóżku, co miało pomóc odprowadzić flegmę z płuc czy coś takiego. Drugi mężczyzna musiał niestety cały czas leżeć.

Tak więc każdego popołudnia pierwszy z chorych siadał wsparty poduszkami naprzeciw okna i spędzał godzinę, opisując swemu towarzyszowi, co widzi za oknem. Najwyraźniej okno wychodziło na park. Był tam staw, a w nim kaczki i łabędzie. Dzieci rzucały im kawałki chleba albo puszczały łódki. Pod rozłożystymi koronami drzew spacerowali, trzymając się ręce, zakochani; były kwiaty i trawniki, na który grywano w softball. A w tle, za drzewami, rozciągał się wspaniały widok na miasto.

Mężczyzna, który nie mógł siadać i oglądać wszystkiego, słuchał łapczywie słów współtowarzysza, ciesząc się każdą minutą opowieści. Dowiadywał się, jak to jakieś dziecko nieomal wpadło do stawu i jak ślicznie wyglądały dziewczęta w letnich sukienkach. Odnosił wrażenie, że dzięki relacjom swego przyjaciela sam widzi dokładnie, co dzieje się za oknem.

Któregoś popołudnia uderzyła go dziwna myśl: dlaczegóż to niby tylko tamten mężczyzna miałby rozkoszować się widokiem z okna? Czy i on nie miał prawa wyjrzeć na zewnątrz? Wstydził się swojej zazdrości, lecz im bardziej starał się o niej zapomnieć, tym większe dręczyło go pragnienie zmiany. Zrobiłby wszystko, byle wyjrzeć przez to okno!

I oto pewnej nocy, wpatrzony w sufit, usłyszał, jak jego współtowarzysz budzi się i kaszląc i dusząc się, rozpaczliwie szuka przycisku, którym mógłby przywołać pielęgniarkę. Nie pomógł mu jednak, obserwował go tylko. Oddech tamtego biedaka wkrótce zamarł. Rano zabrano jego ciało.

Odczekawszy nieco, by nie przekroczyć granic przyzwoitości, mężczyzna poprosił, by przeniesiono go do łóżka naprzeciw okna. Spełniono jego prośbę. Otulony pościelą, leżąc wygodnie, czekał, aż wszyscy wyjdą. Potem podniósł się ciężko na łokciu i zaciskając z bólu zęby, zerknął przez okno.
Za oknem była ściana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:43, 03 Lis 2006    Temat postu:

PODARUNEK

W autobusie tłukącym się gdzieś po podmiejskich drogach jedno z miejsc zajmował filigranowy staruszek.
W rękach ściskał bukiet świeżych, pachnących kwiatów.
Naprzeciwko, po drugiej stronie przejścia miedzy rzędami siedziała mała dziewczynka, której spojrzenie wędrowało ciągle w stronę tamtego bukietu. Gdy staruszek miał wysiadać, nieoczekiwanie rzucił dziewczynce na kolana kwiaty.
- Widzę, że bardzo ci się podobają - rzekł - Myślę, że moja żona będzie się cieszyła, jeśli ci je podaruje. Tak...powiem jej, że dałem je tobie.
Dziewczynka przyjęła kwiaty z ogromna radością.
Staruszek wysiadł z autobusu i skierował się powolutku w stronę niewielkiego cmentarza...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:43, 03 Lis 2006    Temat postu:

LEKCJA OD OJCA

W naszej rodzinie tak już jest, że wszyscy jej członkowie zajmują się biznesem. Każde z siedmiorga dzieci pracowało niegdyś w będącym własnością naszego ojca "Naszym Własnym Sklepie Meblowym i z Wyposażeniem Mieszkań" w Mott - małym miasteczku na preriach Dakoty Północnej. Zaczynaliśmy od wykonywanie pomocniczych prac w rodzaju odkurzania półek, rozkładania na nich towarów czy pakowania, po czym awansowaliśmy do obsługi klientów. Pracując i obserwując to, co działo się w sklepie, dochodziliśmy do wniosku, że w pracy chodzi o coś więcej niż utrzymanie się na rynku i zarobek.

Jedna z otrzymanych wtedy lekcji na zawsze pozostanie mi w pamięci. Było to tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Jako ósmoklasistka wieczorami pracowałam w dziale zabawek. W pewnym momencie wszedł tam mały chłopiec, który mógł mieć jakieś pięć lub sześć lat.

Miał na sobie brązowe, sfatygowane palto z brudnymi, postrzępionymi rękawami i potargane włosy ze sztywno sterczącym kogutem na czubku głowy. Ze znoszonych kamaszy wystawały zerwane sznurowadła. Pomyślałam, że chłopiec jest raczej biedny - zbyt ubogi, żeby móc pozwolić sobie na jakikolwiek zakup w naszym sklepie. Mały rozglądał się po dziale zabawek, od czasu do czasu biorąc do ręki jakąś rzecz, po czym starannie odkładał ją na miejsce.

W pewnej chwili tata zszedł po schodach i podszedł do chłopca. Jego niebieskie oczy i dołki w policzkach śmiały się do małego klienta, kiedy pytał, w czym mógłby pomóc.

Chłopiec wyjaśnił, że szuka gwiazdkowego upominku dla brata. Fakt, iż tata traktował go z takim samym szacunkiem jak każdego dorosłego klienta, zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Uprzejmie poradził mu, żeby spokojnie rozejrzał się po sklepie i coś wybrał.

Po dwudziestu minutach chłopiec ostrożnie wziął do ręki składany samolot, podszedł do taty i spytał:
- Ile to kosztuje, proszę pana?
- A ile masz? - spytał tata.
Chłopczyk wyciągnął dłoń i rozchylił palce poznaczone kreskami brudu od kurczowego zaciskania w nich monet. Leżały tam dwie dziesięciocentówki, pięciocentówka i dwa centy - razem dwadzieścia siedem centów. Wybrany przez niego samolot kosztował natomiast trzy dolary i dziewięćdziesiąt osiem centów.
- To w zupełności wystarczy - stwierdził tata, finalizując transakcję.

Jego odpowiedź ciągle dzwoni mi w uszach. Pakując zabawkę, intensywnie rozmyślałam o tym, co zobaczyłam. Kiedy chłopiec opuszczał sklep, nie dostrzegłam już brudnego, znoszonego płaszczyka, zmierzwionych włosów czy pozrywanych sznurówek. Widziałam tylko promieniejące radością dziecko, które w objęciach ściskało prawdziwy skarb.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:44, 03 Lis 2006    Temat postu:

PRZYJACIEL

Trzynastoletni Tomek spacerował plażą ze swoją mamą. W pewnej chwili zapytał:
- Mamo, jak można zatrzymać przyjaciela, kiedy w końcu uda się go zdobyć?
Matka zastanawiała się przez chwile, potem schyliła się i wzięła dwie garście piasku. Uniosła obie ręce do góry; mocno zacisnęła jedna dłoń: piasek uciekał miedzy jej palcami i im bardziej ściskała pięść, tym szybciej wysypywał się piasek.
Druga dłoń pozostała otwarta: został na niej cały piasek.
Tomek popatrzył zdziwiony, potem zawołał:
- Rozumiem!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:44, 03 Lis 2006    Temat postu:

HISTORIA MICHAŁA

Michał jest takim człowiekiem za którym raczej się nie przepada. Jest zawsze w dobrym humorze i zawsze ma coś pozytywnego do powiedzenia. Zapytany jak się czuje odpowiedziałby: "Gdyby było lepiej już bym chyba nie wytrzymał!" Był naturalnym motywatorem. Jeśli jakiś pracownik miał zły dzień, Michał zawsze radził mu jak znaleźć pozytywną stronę tej sytuacji. Widząc to, bardzo mnie to zaciekawiło.

Pewnego dnia podszedłem więc do Michała i spytałem go: Nie rozumiem. Nie można być tak pozytywną osobą przez cały czas. Jak ty to robisz?

Michał odpowiedział:
Każdego ranka gdy się budzę mówię sobie - Michał masz dzisiaj dwie możliwości - możesz mieć dobry humor albo możesz mieć zły humor". I wtedy wybieram dobry humor. Za każdym razem gdy wydarza się coś niedobrego, mogę wybrać albo bycie ofiarą albo wyciągnąć z tego jakąś lekcję dla siebie. I wybieram wyciągnięcie lekcji. Za każdym razem gdy przychodzi ktoś do mnie ponarzekać, mogę wybrać zgodzenie się z nim albo pokazanie mu pozytywnej strony życia. I wtedy wybieram pokazanie mu tej pozytywnej strony.

Zaraz, to nie jest takie proste! - zaprotestowałem.

Ależ tak, to właśnie takie jest. - odpowiedział Michał. Życie polega na wyborach. Każda sytuacja jest wyborem. Ty sam wybierasz jak zareagujesz na daną sytuację. Ty wybierasz, jaki wpływ mają ludzie na twoje samopoczucie. To ty wybierasz bycie w dobrym albo złym humorze. Mówiąc krótko - to twój wybór, jak wygląda twoje życie.

Zapamietałem, co powiedział mi wtedy Michał. Krótko potem opusciłem firmę, w której wtedy pracowałem i otworzyłem swoją własną. Straciliśmy kontakt ze sobą, ale często przypominałem sobie Michała, gdy dokonywałem wyborów w moim życiu, zamiast tylko reagować na zmiany sytuacji.

Kilka lat później dowiedziałem się, że Michał miał poważny wypadek. Spadł z rusztowania z wysokości prawie 20 metrów. Po 18-godzinnej operacji i wielu tygodniach rehabilitacji Michał został zwolniony ze szpitala z wszczepionymi w plecy metalowymi prętami. Spotkałem się z nim około 6 miesięcy po wypadku.

Kiedy spytałem jak się czuje odpowiedział: Gdyby było lepiej już bym chyba nie wytrzymał! Chcesz zobaczyć moje blizny?

Nie chciałem, ale zapytałem o czym myślał w chwili wypadku.

Pierwsze, co mi przyszło do głowy to moja córka, która niedługo miała się urodzić. - odpowiedział Michał. Później, gdy już leżałem na ziemi, pomyślałem sobie, że mam dwie możliwosci: mogę wybrać - żyć albo umrzeć. Wybrałem życie.

Nie byłes przerażony? Nie straciłes przytomnosci? - spytałem.

Michał kontynuował: Moi znajomi byli wspaniali. Mówili mi, że wszystko będzie dobrze. Aż do momentu, kiedy zawieźli mnie do szpitala i zobaczyłem twarze lekarzy i pielegniarek - wtedy naprawdę się przeraziłem. W ich oczach wyczytałem - "ten facet już nie żyje". Wiedziałem, że muszę coś zrobić.

I co zrobiłeś? - spytałem.

Była tam taka duża, tęga pielegniarka wykrzykująca różne pytania do mnie - opowiadał dalej Michał. Spytała, czy jestem na coś uczulony. "Tak" - odpowiedziałem. Lekarze i pielęgniarki przestali pracować, czekając na moją odpowiedź. Wziąłem głęboki oddech i krzyknąłem "Grawitację". Oni zaśmiali się, a ja powiedziałem - Wybieram życie. Operujcie mnie jak żywego, a nie jak martwego.

Michał przeżył dzięki umiejętnościom lekarzy, ale również dzięki swojej niesamowitej postawie. Nauczyłem się od niego, że codziennie możemy żyć pełnym życiem. To nasz wybór. Postawa jest wszystkim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:45, 03 Lis 2006    Temat postu:

WSPINANIE SIĘ NA GÓRĘ

O tym, że stopnie zdobywać trzeba, każdy wie. Nie znaczy to że wszyscy chcą to robić. Najczęściej pokonuje nas lenistwo albo nie ma akurat obok nas kogoś kto by nas zdopingował.

Tak samo myślą nasi harcerze. Niektórzy palą się do "roboty" już na pierwszej zbiórce, innych trzeba dopiero do tego zachęcić. Może pomoże wam w tym gawęda autorstwa E.T. Setona, którą opowiedział nam kiedyś na CHKDH w Szklarskiej Porębie dh Serek.

Daleko, w głębi suchej, południowo-zachodniej części Ameryki, leżała indiańska wieś, a nad brzegiem morskim, wśród pustyni, widniał wysoki szczyt wielkiej góry. Jego zdobycie uważano za nadludzką sztukę. Wszyscy chłopcy z wioski chcieli dotrzeć do wierzchołka góry. Pewnego dnia wódz plemienia zwrócił się do chłopców: "Dziś wszyscy możecie iść i próbować wedrzeć się na szczyt. Wyruszycie zaraz po rannym posiłku i niech każdy dojdzie tak daleko jak tylko potrafi. Po tym kiedy siły was opuszczą, wróćcie ale pamiętajcie, by każdy z was przyniósł mi gałązkę z miejsca, do którego dotarł".

Chłopcy odeszli pełni nadziei, a każdy z nich był pewien, że to on właśnie osiągnie szczyt góry.

Pierwszy, wlokąc się powoli, powrócił tęgi chłopiec. W ręku trzymał liść kaktusa dla wodza. Ten zaśmiał się i rzekł: "Mój chłopcze, nie tylko nie podnóża góry, ale nawet nie przebyłeś pustyni".

Drugi chłopiec wrócił z gałązką szałwi. "Dotarłeś do podnóża góry, ale nie wspiąłeś się wyżej"- rzekł wódz.

Następny miał liść osiki: "Doszedłeś dalej, aż do źródeł"- ocenił wódz jego wysiłek. Kolejny przyszedł z kilkoma liśćmi głogu. Wódz uśmiechnął się gdy je ujrzał i powiedział: "Tyś się wspinał i doszedłeś aż do pierwszej śliskiej skały".

Po południu przyszedł następny chłopiec z gałązką świerkową. Wódz rzekł do niego: "Dobrze. Doszedłeś pod szczyt góry, pokonując 3/4 szlaku".

Słońce było już nisko, kiedy powrócił ostatni chłopiec. Rękę miał pustą, kiedy się zbliżał do wodza, lecz lica mu promieniały, gdy rzekł: "Ojcze, nie było drzew tam dokąd dotarłem. Nie widziałem gałązek, ale widziałem lśniące morze". Wtedy twarz starego męża rozjaśniła się także i rzekł głośno prawie śpiewnie: "Wiedziałem o tym! Kiedy spojrzałem na twą twarz, poznałem od razu, że byłeś na szczycie. Nie potrzebujesz gałązki na dowód. Zawiera go blask twych oczu i dźwięk twego głosu. Ty chłopcze wspiąłeś się wzwyż i widziałeś chwałę góry".

O, wy! leśni harcerze, pamiętajcie o tym, że oznaki i stopnie których udzielamy za sprawność nie są "nagrodami". Są one tylko dowodem czegoście dokonali lub gdzieście byli. Są one gałązkami ze szlaku, wskazującymi jak daleko doszliście, pnąc się w górę.

Autor: hm. Aleksander "Kamyk" Kamiński


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:45, 03 Lis 2006    Temat postu:

PRZYJACIEL

Jacek był harcerzem tak jak my. Lubił wszelkiego rodzaju zabawy i często wychodził. Nie zaniedbywał jednak lekcji. W szkole był wzorowym uczniem. Jacek przyjaźnił się z Bartkiem - cichym i spokojnym chłopcem, któremu nauka nie szła tak dobrze.

Pewnego dnia obaj dostali zaproszenie na zabawę do kolegi z klasy. Jacek bardzo się ucieszył, bo dawno już nigdzie nie był. Niestety Bartek nie mógł iść, gdyż nazajutrz miał pisać całoroczny sprawdzian z fizyki i musiał się do niego przygotować. Po szkole życzył Jackowi miłej zabawy i poszedł do domu. Wieczorem, jeszcze zanim Jacek poszedł na zabawę, Bartek zadzwonił do niego. W trakcie rozmowy chłopiec powiedział, że nie ma jak się uczyć gdyż jego tato, który miał mu pomóc, musiał zostać w pracy. Jacek bez chwili zwłoki oznajmił, że on pomoże Bartkowi.

Kiedy następnego dnia obaj przyszli do szkoły dowiedzieli się, że zabawa była "super". Bartkowi zrobiło się przykro, że przez niego przyjaciel musiał ją opuścić i zaczął Jacka przepraszać. Jacek uciszył Bartka gestem ręki i powiedział, że zabawa, choćby najlepsza, nigdy nie będzie ważniejsza niż jego przyjaciel.

Oto prawdziwa przyjaźń!

Autor: hm. Aleksander "Kamyk" Kamiński


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:45, 03 Lis 2006    Temat postu:

DRUŻYNA WILKÓW

Wilki żyją w stadach. W gromadach liczących kilkanaście osobników. Wataha ma swego przywódcę jednak każdy jej członek jest równie ważny. Kiedy wataha poluje, każdy ma swoje zadanie i jeżeli go nie wykona, całe stado będzie cierpiało głód, bo polowanie się nie uda. Przy podziale łupów każdy dostaje taką samą część, nikt nie jest pominięty. Każdy ze stada chroni najsłabszych. Kiedy stado ucieka przed pogonią, najsilniejsze osobniki zostają z tyłu chroniąc resztę stada.

Taka powinna być drużyna! Powinniśmy być jednością. Stadem, w którym każdy jest gotów poświęcić się dla innych jego członków.

Autor: hm. Aleksander "Kamyk" Kamiński


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyprian
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 6 DH Enigma

PostWysłany: Pią 0:46, 03 Lis 2006    Temat postu:

ZAJĄCZKI

Pewnego wiosennego dnia do bawiących się na łące zajączków podszedł mały szary zajączek z klapniętymi uszkami. Kiedy bawiąca się gromada zobaczyła małego szaraczka, wszyscy zaczęli z niego szydzić, nazwali go odmieńcem i nie chcieli się z nim bawić. Uznali go za "dziwoląga", kogoś innego od nich. Mały zajączek wielce posmutniał i oddalił się od nich tak, by mógł ich obserwować nie będąc widocznym.

Małe stadko wróciło do harcowania zapominając o szaraczku. Kiedy bawili się w najlepsze, z lasu wyszły dwa wilki. Przeszły tuż obok zajączka nie zauważając go z uwagi na jego drobną budowę. Malec od razu pokicał do grupki bawiącej się na środku polany aby ostrzec innych przed niebezpieczeństwem. Zrobił to w sama porę gdyż wilki były już blisko. Cała gromadka rozpierzchła się na wszystkie strony zanim wilki zdążyły zareagować.

Następnego dnia małe zajączki spotkały się znów na polanie. Inny od nich szaraczek siedział skulony na brzegu lasu. Stadko maluchów podbiegło do niego i zaprosiło do wspólnej zabawy. Okazało się, że zajączek nie różnił się od nich niczym poza swą drobną budową i klapniętymi uszkami (których w niedługim czasie wszyscy mu pozazdrościli gdyż przy grze w chowanego zawsze wygrywał - nikt nie potrafił go znaleźć).

Autor: hm. Aleksander "Kamyk" Kamiński


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 6 DH Enigma Strona Główna -> kącik zastępowego Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Elveron phpBB theme/template by Ulf Frisk and Michael Schaeffer
Copyright Š Ulf Frisk, Michael Schaeffer 2004


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin